Teresa Chwastek

KOŁA MZC » Klub Literacki "NADOLZIE"  » Członkowie Klubu Literackiego "NADOLZIE" » Teresa Chwastek

Teresa Chwastek

Urodzona w Rybniku, od wielu lat mieszka w Ustroniu pod Czantorią. Z wykształcenia – polonistka, bibliotekarz. Piękna przyroda beskidzka, życie i  ludzie inspirują ją do pisania. Publikuje wiersze w prasie regionalnej, bierze udział  w ogólnopolskich konkursach poetyckich zdobywając nagrody, wyróżnienia.

Od 2000r. związana z KL „Nadolzie” w Cieszynie. Jeszcze wcześniej  została członkiem Nauczycielskiego Klubu Literackiego przy  ZNP Zarządu Okręgu Śląskiego w   Katowicach i  klubu poetyckiego „Nawias” w Cieszynie. Od 2016r przynależy do Cieszyńskiej Studni Literackiej.

W 2000 r. wydała autorski tomik wierszy „Myśli ulotne”,” W obiektywie zdarzeń” – 2003 r.  oraz  „Zielono mi - erotyk”- 2007 r. Jej wiersze znalazły się w wydawnictwach zbiorowych: „Proszę do tablicy” – wspomnienia ustrońskich nauczycieli i uczniów - 2000 r., „Nadolzie 1999r. – 2000r.” oraz „Nadolzie” 2002r, 2005r. (wyd. Macierz Ziemi Cieszyńskiej), „Krajobrazy wewnętrzne”( Katowice’2000), „Nie tylko nadzieja”(Katowice’2002).

Wydawnictwa pokonkursowe: „O wieniec akantu”(Bydgoszcz’2002), „Ważne drobiazgi”- miniatury poetyckie(Katowice’2004), „Ziemia cieszyńska wierszem malowana” - zbiór utworów poetyckich laureatów międzynarodowych konkursów Cieszyn 2001r.-2004r.  „Słowa potrzebne”(Katowice’2005), „Poezja z wieżą w tle”(Cieszyn’2005),

„Myśli serdeczne - liryka miłosna”(Katowice’2006), „Szukanie brzegów zamyślenia” (Katowice’2007), „Tematy najbliższe”(Katowice’2009), „Poetyckie odwiedziny” (Katowice’2012), „Wiersze o zimie i Bożym Narodzeniu”(Katowice’2012), „Zewsząd” (Katowice’2014), „Codzienność niezwykła”(Katowice’2017), Kalendarz Cieszyński (Cieszyn’2015, 2016, 2017), Kalendarz Ustroński(Ustroń’2014, 2015, 2016, 2017) i Gazeta Ustrońska(Ustroń ’2015).

 

idę coraz dalej

a ja wciąż się wspinam

po kamiennych ścieżkach

znaczonych kolorami

umownego szlaku górskiego

 

wchodzę coraz wyżej

głębiej do lasu świerkowego

odkrywam niezgłębione

tajemnice mego serca

w kaskadach Białej Wisełki

odpocznę tu gdzie modlitwa

smreków dębów buków

 

tu kolory dnia nocy

zatarły się w jedną niepamięć

to co złe obce upadło

doświadczam tylko dobra

pełnymi garściami rozdaję

szczęście uśmiech radość

 

    „Rodło” 2008 sierpień

 

Jesień

wiatr rozpachniał jesienią

liście kolorami się mienią

zboża zwiezione z pól

siano z łąk zielonych

      obfitości miodne, warzywne

      sadowe, owocowe, urodne,

      wszystko dostojnie rośnie

      ku zimie i ku wiośnie

      już na miedzy pod lasem

      zasiała jesienna pani

      w swych barwach przebogatych

na wielkich organach przyrody

koncert Bacha poprzez dęby buki słyszę

a zielone tylko świerki beskidzkie

rozpraszają szumem lasu ciszę…

 

                                         listopad, 2007

 

Już jesień

w amfiteatrze gór granatowych

zaliścia się barwnie

powoli usycha zieleń

teraz czasu kolorowanie

trawy letniej kanikuły

trochę pobladły

ozłocone chwilą jesiennego

chłodu nostalgii

tylko dostojne choiny zielone

milczą w aureoli barw

to rudych, rdzawych brązów,

karminu, żółci .......

słońce złotem ogrzewa

spierzchnięte, spragnione usta

zmarznięte samotne dłonie

  u stóp ścieli się kobierzec

  utkany z jesieni liści

                              koniec lata, 2009

 

Modlitwa nad morzem

morze drga swe crescendo

litanią fal rozbielonych

tu uczę się nieustannie pokory Panie

każdego dnia o świcie i zmierzchu

smakuję urodę zielonkawej toni morza

szeptem odmawiam swą poranną i wieczorną

modlitwę słowami pieśni

„kiedy ranne wstają zorze…”

„wszystkie nasze dzienne sprawy…”

(pieśni mojej Babci Julii)

słowa przekrzyczą mewy rybitwy

tu z głęboką wiarą szukam wyciszenia

w moim małym imperium duszy

tu bose stopy na piasku znaczą (na chwilę)

ślady mojego istnienia

 

                                              czerwiec, 2008

 

- ranek na dworcu –

 

na połamanie karku pędzą ludzie

kochankowie mężowie żony dziewczyny

pośpiech

gwiżdżą pociągi suną stalowo po szynach

podmuch wiatru lekko orzeźwia

ludzie na peronach taszczą swe toboły

istnienia – podręczny bagaż spraw

niezałatwionych

zagubionych w labiryncie podziemnego graffiti

(buro szaro

nieprzyjemny odór pełnych koszy na śmieci

miesza się z ludzkim potem pośpiechem)

ktoś żebrze o suchą bułkę na śniadanie

na głodzie marzy o piwie choć na pół

z kimś obok przykucniętym na betonie

zaschły wargi popękane, dyskretnie krwawią

nikt niczego nie zauważył

                                               sierpień, 2008

W zamyśleniu (pamięci Przyjaciela)

mojemu sercu twoja pieśń wystarczy

„jak dobrze nam zdobywać góry…”

pniesz się wysoko ponad horyzont ułudy

to wesoły, to chmurny, tam daleko

śpiewasz z wiatrem beskidzkim

w koronach zielonych smreków

to przyjazne słowa z echem w tle

  drogą znajomą choć tęskną

  przemijają dni noce uskrzydlone

z letargu zbudzony jesteś ptakiem

uciekającym marzeniem podróżą

dziś milknącą postacią

„a wszystko te czarne oczy,

  gdybym ja je miał…”

twoje ręce łagodne jak winne grona

muskają lekko moje zamyślenie

 

                                                 wiosna, 2008

 

Jesienne refleksje

Jesienią się dni września

Świerkowy milczy las

A w oczach twych błękitu blask

A ile miłości w nas?

 

Zastyga serce w piersi

Zgubiłam myśli słowa

Wrzosy września je powiodły

W okowy lasu niszowe

 

I głosu serca nie usłyszysz

Bo cały świat zastygł w ciszy

Jesiennej wrześniowej karminowej

Facebook
MZCnew version 11